Dudek Dance, czyli finał Ligi Mistrzów 2004/05
Finał Ligi Mistrzów z 25 maja 2005 roku to historia rodem z hollywoodzkiego filmu. W Stambule FC Liverpool do przerwy przegrywał z AC Milanem 0:3, ale zdołał odrobić straty, po czym o losach trofeum rozstrzygnął konkurs rzutów karnych, którego bohaterem został tańczący w bramce reprezentant Polski – Jerzy Dudek.
Lata oczekiwań
Ekipa z hrabstwa Merseyside na kolejną możliwość konkurowania w decydującym starciu o Puchar Europy czekała dwie dekady, czyli dokładnie od tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce na stadionie Heysel w Brukseli przed przegranym przez The Reds finałem Pucharu Europy Mistrzów Klubowych przeciwko Juventusowi.

Źródło fotografii: commons.wikimedia.org. Autor: Helen Bromley
Niemrawy początek
W sezonie 2004/05 piłkarze Liverpoolu walkę w Champions League zaczęli już od trzeciej rundy kwalifikacji, w której nie bez problemów uporali się z austriackim Grazer AK. W fazie grupowej również nie było zbyt różowo – trzy zwycięstwa, remis i dwie porażki. 10 punktów dało The Reds drugie miejsce (za AS Monaco) i awans do fazy pucharowej tylko dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich starć z Olympiakosem. Nie zwiastowało to raczej tego, że podopieczni Rafaela Beníteza włączą się do walki o triumf w całych rozgrywkach.
Droga do finału
Tymczasem w fazie pucharowej ekipa z Anfield radziła sobie zdecydowanie lepiej niż w pierwszej części sezonu. W 1/8 finału Liverpool dość łatwo pokonał Bayer Leverkusen, w ćwierćfinale uporał się z zawsze groźnym Juventusem, a w półfinale odprawił z kwitkiem Chelsea, czyli inny zespół z Premier League. Warto też wspomnieć, że w sześciu spotkaniach prowadzących do finału Champions League 2004/05 The Reds ani razu nie zaznali goryczy porażki, a wszystkie te starcia zakończyły się w regulaminowym czasie.
Pierwsza połowa jak z koszmaru
Mecz na Stadionie Olimpijskim im. Atatürka w Stambule zaczął się dla zawodników Liverpoolu niczym w najczarniejszym śnie. Tuż po pierwszym gwizdku Rossonerich na prowadzenie wyprowadził ich kapitan, Paolo Maldini, a przed przerwą The Reds padli jeszcze dwa razy na deski po celnych ciosach wyprowadzonych przez Hernána Crespo. Mało kto wierzył, że zawodnicy pod batutą Rafaela Beníteza po zmianie stron zdołają odpowiedzieć chociaż jednym trafieniem. Większość obserwatorów wieściła raczej ciąg dalszy goleady w wykonaniu zawodników mediolańskiego klubu.
Odrabianie strat
Nadzieję na powrót z piekła do nieba w serca fanów oraz piłkarzy Liverpoolu wlał w pięćdziesiątej czwartej minucie nie kto inny jak Steven Gerrard. Kilka minut później Didę pokonali natomiast kolejno Vladimír Šmicer i Xabi Alonso, w efekcie czego po zaledwie kwadransie drugiej połowy na tablicy widniał remis. Rezultat 3:3 utrzymał się do końca regulaminowego czasu, więc sędzia zarządził dogrywkę.
Bohater Jerzy Dudek
Choć Milan stracił wysokie prowadzenie, to ani myślał oddawać trofeum Liverpoolowi. W dogrywce dwie stuprocentowe sytuacje miał Andrij Szewczenko, ale za każdym razem jak spod ziemi wyrastał Jerzy Dudek. Polak bronił jak w transie, a gdy doszło do konkursu rzutów karnych, próbował dekoncentrować rywali charakterystycznym tańcem między słupkami, który wspominany jest dziś jako „Dudek Dance”. Golkiper The Reds zatrzymał strzały Andrija Szewczenki oraz Andrei Pirlo, dzięki czemu Liverpool po ponad dwóch dekadach przerwy mógł świętować zdobycie Pucharu Europy.